Każdy dzień wygląda tak samo. Budzi się rano, obok psychicznego męża Jamesa, którego tak bardzo kochała, a teraz zrobiłaby wszystko żeby się go pozbyć ze swojego życia.
Ale dzisiejszy dzień... dzisiejszy dzień był tym chyba najgorszym....
Wstała jak co dzień, poszła do kuchni. Nie wiedziała, że jej mąż już wstał. Robiła sobie śniadanie, gdy podszedł do niej od tyłu i mocno się do niej przytulił. Wystraszona odskoczyła, rozbijając przy tym szklankę.
-I co robisz?!- warkną na nią.
-Przepraszam... wystraszyłam się.- powiedziała.
-Sprzątaj to.-chwycił ją za nadgarstek i pociągną, tak że była nachylona nad ziemią.
-Już... już sprzątam.- zebrała odłamki szkła i wyrzuciła je do kosza.
-Zrób mi śniadanie-rozkazał i poszedł do łazienki.
Oparła się o blat, powstrzymując łzy. Przyzwyczaiła się już do takiego życia. Trwa już to 3 lata. Ale... ale tęskni. Tęskni za takim prawdziwym życiem. Zapomniała już jak to jest być kochanym. W ogóle, czy istnieje coś takiego jak ''kochać''?
Zrobiła mu śniadanie, natomiast sama nic nie przegryzła. Z pustym żołądkiem poszła do łazienki szykować się do pracy. Właśnie miała wychodzić, gdy James złapał ją przy drzwiach.
-Gdzie ty się wybierasz?
-Do szpitala, mam dyżur.-odparła.
-Nigdzie nie idziesz. Zostajesz ze mną! Jesteś moją żoną.- krzyknął.
-Spokojnie, jestem. Wiem, zawsze nią byłam, James.- musiała się opanować, żeby jeszcze bardziej się nie zdenerwował.
-Okłamujesz mnie, cały czas mnie okałmujesz.-powiedział z zaciśniętymi zębami.
-Nie, James. Idę do pracy, muszę pracować. Musimy mieć z czego żyć, rozumiesz? Ty nie pracujesz...
-Obwiniasz mnie za to?! Jak możesz! Ty wcale nie chodzisz do pracy. Zdradzasz mnie!- zrobił się agresywny, popchną ją na drzwi. Odbiła się od nich, syknęła z bólu. - Jak możesz mi to robić. Jak?!- złapał ją za ręce tak mocno, że momentalnie zrobiły się na nich duże siniaki wielkości palców mężczyzny.
-James, to boli...- szepnęła.
-Ma boleć.- uderzył ją w twarz.
-Proszę... nie rób mi krzywdy.- płakała.
-Wynoś się stąd. Masz przyjść o normalnej porze, jasne?!
Odwróciła się i wyszła. Wsiadła do samochodu, odpaliła silnik i jak najszybciej pojechała do szpitala. Po drodze płakała, droga rozmazywała się jej przed oczami przez łzy.
Gdy dojechała na parking, musiała poprawić makijaż, nie mogła iść w takim stanie.
Ten dyżur ją totalnie wykończył. Miała dwie kilkugodzinne operacje. Straciła pacjentkę z wypadku. A mogła ją uratować. Siedziała w swoim gabinecie, próbując uporać się ze swoimi myślami. Całkiem zapomniała, że James kazał wrócić jej do domu o normalniej godzinie.. Dochodziła już 23. Miała już wychodzić, kiedy do gabinetu wszedł Piotr.
-O, jesteś jeszcze. To dobrze. Wiesz ta pacjentka, która miała usuwaną macice, źle się czuje, boje się, że coś jest nie tak. Mógłbym Cię prosić żebyś na nią zerknęła?- pomimo zmęczenia, zgodziła się. Przynajmniej nie musiała wracać do domu... Jakby mogła zamieszkałaby w szpitalu, ale aż strach pomyśleć gdyby James zaczął jej tu szukać. Zamordowałby cały szpital.
-Podajcie jej leki przeciwbólowe. To powinno pomóc.- rozkazała. Wyszła z sali i poszła do lekarskiego po kawę. Czuła, że jeśli zaraz się nie napije, może zasnąć na stojąco, a tego raczej nie chciała. W lekarskim siedział Piotr, spisywał jakieś papiery, nawet nie zauważył jak Hana weszła.
-O hej. Nie zauważyłem cię.- powiedział i lekko się uśmiechnął. Hana nic nie powiedziała, próbowała się uśmiechnąć, ale chyba jej nie wyszło.
-Masz nocny dyżur?- zapytał lekko zdziwiony.
-Ymm.. właściwie to nie. Ale...- nie wiedziała co powiedzieć.- ale.. chce zostać na wszelki wypadek gdyby z tamtą pacjentką było coś nie tak.
-Nie przejmuj się. Już się ustabilizowała. Gdyby coś to dam Ci znać od razu. Idź do domu, prześpij się. Żle wyglądasz.
-Mhm. Dzięki.- Wzięła kubek z kawą i poszła do swojego gabinetu.
Usiadła na krześle. Oparła się o biurko i nie wiadomo kiedy, zasnęła.
Obudził ją w środku nocy czyjś dotyk.
A wiec.. to pierwsze moje opublikowane opowiadanie..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz