Dwa tygodnie później...
Nic się nie zmieniło. Ona wciąż nie wróciła, a ja powoli zacząłem tracić nadzieję, na naszą wspólną przyszłość.. coś mi podpowiadało, żebym się nie poddawał, bo za dużo mam do stracenia.. ale kiedy tak siedziałem samotnie, w pustym domu, a jedynym moim towarzyszem był rytmicznie tykający zegar w przedpokoju, zagłębiając się we własnych myślach nad sensem tego wszystkiego, cały mój zapał do starania się i odbudowywania od nowa naszego uczucia.. naszej miłości, ulatywał gdzieś daleko.
Czułem się jak wrak, który pogubił swoje zardzewiałe śrubki, trzymające go w całości..
Tęskniłem, a ta tęsknota nasilała się bardziej.. z każdym kolejnym dniem.
Był listopadowy wieczór. Za oknem deszcz cicho grał swoją melancholijną melodię, którą co chwilę przeplatał jasnymi, rażącymi piorunami.
Siedziałem w salonie, na jasnobeżowej kanapie, a w ręce trzymałem sklejone już zdjęcie USG.. naszego dziecka.. to, które podarłem zaledwie miesiąc temu. Nie miałem sumienia, aby je wyrzucić. Wpatrywałem się w nie i myślałem, co by było gdybym był wtedy przy niej.. Wszystko byłoby inaczej.. Takie rozmyślanie dodawało mi jakby siły.. i motywację, że muszę się zmienić.. muszę nauczyć okazywać się więcej miłości i ciepła mojej żonie.
Chwyciłem za telefon, który właśnie "tańczył" od wibracji na szklanym stoliku.
-Halo? - odebrałem.
-Piotr, proszę możesz przyjechać do szpitala? - usłyszałem zdenerwowany głos Wiktorii.
-Tak, jasne, będę jak najszybciej.-odpowiedziałem niemal natychmiast. Ucieszyłem się, że nie będę musiał spędzić kolejnego smutnego wieczoru w domu.
Chwyciłem w pośpiechu jedynie kluczyki od samochodu i wyszedłem, zatrzaskując za sobą drzwi.
I choć na dworze wcale nie było ciepło, bo w końcu był środek jesieni, była burza, a krople z nieba wirowaly w rytm nadany przez chłodny wiatr, porywając że sobą złoto-brązowe liście, on nie założył nawet płaszcza.. miał na sobie jedynie ciemnogranatowy sweter zapinany pod szyją. Jak widać dbanie o siebie nie wchodziło w grę. Hana zawsze go upominała i dbała o niego .. teraz niestety nie było nikogo kto robiłby to za nią...
Jechał jedną z głównych, warszawskich ulic, była noc i padał deszcz, więc warunki do jazdy nie były zbyt dobre, jednak on lubił jeździć samochodem o takiej porze dnia i w taką pogodę. Stał właśnie na światłach przy skrzyżowaniu. Myślał, a w tle cicho grała ich ulubiona płyta i piosenka, która tylko ożywiła wspólne wspomnienia. Na jego twarzy można było dostrzec ledwo widoczne unoszące się kąciki ust.. smutny uśmiech... Myślał. Kiedy to się wreszcie stanie.. Kiedy do niego wróci? Postanowił, że jutro z samego rana do niej zadzwoni. Miał potrzebę usłyszeć jej hipnotyzujący, ciepły, aksamitny głos. Czy można kochać kogoś jeszcze mocniej? Dlaczego uświadomił sobie to tak późno..? może nawet za późno...
Kiedy dojechał do Leśnej Góry okazało się, że skomplikowana sytuacja z pacjentem Wiktorii jest już opanowana.. Lecz Gawryło udzielił kilku rad i porozmawiał chwilę z koleżanką.
Była już późna godzina.. Powrót do domu nie miał dla niego najmniejszego sensu... Te wszystkie myśli, emocje, zmartwienia w jego głowie, zmęczyły go. Po tym jak młoda chirurg opuściła pokój lekarski, usiadł na kanapie z kubkiem herbaty w dłoni. Upił łyk i odstawił na niski stolik. Oparł plecy o duże wygodne poduszki i nie czując kiedy, zasnął....
Mijał właśnie 3 tydzień odkąd wyjechała...21 dni temu zostawiła go samego, uciekła, porzucając wszystkie problemy, nieskończone sprawy i niedomówienia ... opuściła męża. Dla niej to był zwykły wyjazd, nie myślała o tym co będzie, o przyszłości, jakie skutki będzie miała ta decyzja. To było spontaniczne. W czasie kiedy Piotr był w szpitalu na dyżurze, spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, wcześniej załatwiając wszystkie sprawy dotyczące pracy z dyrektorem i wyjechała do Izraela. Musiała. Bo czuła, że powoli popada w jakąś pieprzoną paranoje, depresje...
Dzień wcześniej.
Był ciepły wieczór. Siedziała otulona kocem na werandzie, która była oświetlona tylko małym lampionikiem tuż nad niebieskimi drzwiami. Delikatnie bujała się na drewnianej, starej, dwuosobowej huśtawce, którą zrobił jej ojczym kilkanaście lat temu. Wsłuchiwała się w fale morza, które delikatnie uderzały o brzeg. W prawej dłoni trzymała kubek z zieloną herbatą, zaś w drugiej, zdjęcie, które zawsze nosiła zgięte w pół w portfelu. Na kawałku papieru widniała uwieczniona chwila, której nigdy nie zapomni.
Ślub. Za tydzień minie równy rok. Wróciła myślami do tamtego wydarzenia. Uśmiechnęła się do siebie. Komiczna sytuacja - zawarcie związku małżeńskiego i ślubne "tak" wypowiedziane w szpitalnej sali, na oddziale ginekologicznym.. Ta myśl wywołała jeszcze większy śmiech na jej twarzy. Sama przed sobą musiała przyznać że ostatnio bardzo rzadko się uśmiechała, a co dopiero śmiała...
Jej życie legło w niemałych.. gruzach. Została sama, z własnej woli. Trzymając w dłoni fotografie, na której szczęśliwa tuliła się do męża - głowę miała opartą na jego klatce piersiowej, a oczy miała przymknięte.. wsłuchiwała się w rytmiczne uderzenia jego serca. On zaś delikatnie trzymał jedną dłoń na jej plecach, a drugą na ramieniu. Tęskniła za tym. Za bliskością, dotykiem, ciepłem.. ale przede wszystkim za jego miłością i troską. Tego wieczoru zdała sobie sprawę, że już czas.. wrócić
*********************************************************************************
mam nadzieję, że teraz będę miała trochę czasu ..
cieszę się, że są tacy którym podobają się moje opowiadania.
co do tej części... nie jestem zbytnio zadowolona, no ale cóż..
za wszelkie błędy bardzo przepraszam (!)
mam też pewien pomysł na opowiadanie.. ale nie o Hanie i Piotrze, lecz o bohaterach Na Krawędzi 2...
ale czy cokolwiek powstanie - nie wiem...
ostatnio nie mam coś głowy do pisania :c a bardzo lubię to robić... :c
w każdym razie - BARDZO DZIĘKUJĘ - komentarze motywują :)
Cudownie ! Juz myślałam , ze nie nie doczekam <3
OdpowiedzUsuńGenialne <3! Czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńSuperowskie już nie mogę się doczekać next mam nadzieję że szybko coś wrzucisz
OdpowiedzUsuńSuperr !!!!!! Jestem ciekawa co wydarzy sie dalej. Czekam na kolejne czesci; ))
OdpowiedzUsuńCzekam na next
OdpowiedzUsuń