środa, 20 sierpnia 2014

historia wielkiego uczucia - IV

Późną nocą samolot z Tel Aviw'u wylądował na warszawskim Okęciu. Lot miała spokojny, choć przy lądowaniu wiał wiatr, więc nie obyło się bez turbulencji. Kiedy wyszła z samolotu orzeźwiło ją chłodne, wilgotne, jesienne powietrze.  Strasznie stęskniła się za Polską, za Warszawą, za tutejszym klimatem.To jest jej miejsce. Na zawsze. Nigdzie indziej nie czuje się lepiej, nawet we własnym, rodzinnym domu w Izraelu.
Skierowała się do budynku, wcześniej żegnając sympatyczną panią stewardesse, która, w jaskrawożółtej kamizelce, uprzejmie kierowała pasażerów do głównego budynku. Stojąc w dość długiej kolejce, wyciągnęła telefon i wyłączyła tryb samolotowy, po czym zerknęła na godzinę. 4.39. Pomyślała o Piotrze. Czy smacznie śpi sobie w domu... czy może noc spędził na dyżurze. Nie wiedziała, bo brał różne zmiany. Z tego co mówiła Lena podczas ich ostatniej rozmowy, ciągle widzi chirurga w szpitalu, tak jakby w ogóle z niego nie wychodził. Zmartwiła się tym.
Tuż po kontroli celnej wyszła przed budynek i zadzwoniła po taksówkę. Przez 20 minut stała na zewnątrz w temperaturze zaledwie 10 stopni, mając na sobie jedynie cienką, w zasadzie wiosenną, beżowo-brązową kurteczkę. Zupełnie nie pomyślała o pogodzie tutaj, w Warszawie. Cholernie zmarzła, ale cóż... za własną głupotę trzeba zapłacić..
Trochę się bała pierwszej rozmowy z nim w cztery oczy od tak długiego czasu.. jego reakcji.. Ostatnio często myślała nad tym czy wciąż coś do niej czuje.. Wiedziała, że był na nią zły, za to, że wyjechała praktycznie bez słowa wyjaśnienia. Pierwsza ich wymiana zdań przez telefon skończyła się kłótnią. Ale z czasem jakby o tym zapomnieli i normalnie ze sobą rozmawiali o codziennych sprawach.. tak jakby tęsknota była od nich silniejsza. Czuła, że mu zależy i, że chciałby aby już wróciła. Kilka dni przed podjęciem decyzji powrotu przestał pisać sms'y, dzwonić, coś zaczęło się zmieniać. Martwiła się, że może jest mu bez niej lepiej, lżej bez jej problemów...

O 2 obudziła go pielęgniarka, przekazując że Consalida pilnie potrzebuje go do swojego pacjenta. Pędząc przez szpital na oddział chirurgiczny stwierdził, że zostanie w szpitalu było bardzo dobrą decyzją, bo jak się później okazało nie zdążyłby do chorego, który był w krytycznym stanie. Przywieziono go zaledwie kilka godzin wcześniej po wypadku samochodowym. Mężczyzna w podeszłym wieku miał rozległe urazy wewnętrzne, ale lekarze stwierdzili, że jest stabilny.. do czasu..
Okazało się, że trzeba operować. Wraz z towarzyszącą mu rudowłosą spędzili razem na sali operacyjnej ponad 2 godziny. Niestety ich wysiłek poszedł na marne.. Pacjent miał zbyt słabe serce. Zmarł na stole. Piotr popełnił drobny błąd, który w konsekwencji przyniósł tragiczne skutki.. Stał właśnie oparty o zimną, niebieską ścianę, ślepo patrząc jak pielęgniarka odłącza zmarłego już mężczyznę od całej aparatury.. Obwiniał siebie. Wchodząc na blok operacyjny nie czuł się dobrze, był niewyspany i trochę jakby pozbawiony sił.. ale stwierdził, że sobie poradzi.. niestety pomylił się.  Oboje byli wykończeni. Tuż po wyjść z bloku pani doktor wypełniła najważniejsze dokumenty, pozwalając chirurgowi odpocząć po czym sama udała się do hotelu rezydentów. Piotr powoli skierował swoje kroki do lekarskiego. Usiadł na kanapie i schował twarz w dłonie. Źle się czuł. Przetarł zaspane, zmęczone oczy i zmierzwił swoje ciemnobrązowe włosy, zastanawiając się czy jego obecne życie jest jakąś karą od Boga za popełnione w przeszłości błędy. Miał cholerne wyrzuty sumienia. Tęsknił. I boleśnie kochał. Czuł, swoją potarganą duszę i nagle zrozumiał że jest strasznie samotny. Dotarły do niego wszystkie uczucia, które zapewne towarzyszyły Hanie, kiedy tak bardzo ją skrzywdził. Pod jego powiekami zbierały się wilgotne łzy, które szybko opuszkami palców, starł.
Po refleksjach na temat samego siebie.. zmorzył go sen. Obudził się o 5 nad ranem, miał sen. Była w nim Hana i ich wspólne dziecko. To był chłopczyk. Był słodki i oczy miał radosne po mamie. Byli razem w jakimś parku. Kobieta trzymała małego za rękę i zaczęła się oddalać. Szła wzdłuż alejki otoczonej drzewami, po żwirowej drodze. On zaś nie mógł się ruszyć. Krzyczał, aby poczekała na niego, lecz ona go nie słyszała i odeszła. Otworzył zaspane oczy i przetarł wilgotne od potu czoło. To był koszmar, śniło mu się to bardzo często. Wstał z kanapy i wyszedł na korytarz w poszukiwaniu automatu z wodą. Kiedy upijał już kolejny łyk z dala usłyszał  wołanie Radwana. Poprosił o konsultację jednego z pacjentów.

Jadąc taksówką i oglądając widok nocnej, zmoczonej jesiennym deszczem, Warszawy, bała sie... Bała się, że znów zostanie sama. Z każdym kilometrem, zbliżając się do szpitala jej serce biło coraz szybciej. Przeszło jej przez myśl, że może nie powinna przeszkadzać mu w pracy i, że lepiej byłoby wrócić do domu i spokojnie na niego poczekać.. Ale.. nie. Musiała go zobaczyć. Teraz.
Podziękowała i zapłaciła kierowcy.  Wchodząc do budynku, czuła na sobie przenikliwy wzrok pielęgniarek i znajomych lekarzy. Niektórzy się uśmiechnęli, inni zaś zmierzyli ją ponurym spojrzeniem. Po raz kolejny wróciły do niej myśli, że może nie potrzebnie przyjeżdżała od razu tutaj. Lecz wszystkie te refleksje i zmartwienia  uleciały gdzieś daleko, kiedy na drugim końcu korytarza ujrzała znajomą jej postać.. Stał odwrócony do niej plecami , więc nie było szans, aby mógł ją zobaczyć. Zawzięcie dyskutował o czymś z ordynatorem ginekologii, doktorem Radwanem., trzymając w dłoni zapewne wyniki badań i kartę pacjenta. Na jej twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech, a w oczach zalśniły iskierki radości. Ruszyła w ich stronę, ciągnąc za sobą  niewielką walizkę na kółkach. Przystanęła tuż za nim, zaś ten odwrócił się dopiero, gdy mężczyzna z naprzeciwka zamilkł i wlepił swój kpiący i lekko zdziwiony wzrok w nią. Przekręcił głowę i gdy ujrzał ją zaledwie pół metra od siebie aż zaschło mu w gardle. Nie wierzył w to co właśnie miało miejsce. Po 21. dniach. Męczących, samotnych, cholernych 3 tygodniach, wróciła nie uprzedzając nikogo. Stała przed nim z delikatnym uśmiechem na twarzy. Już po jej wyglądzie stwierdził, że ten wyjazd dobrze jej zrobił, że tego było jej trzeba. Promieniała, tak jak kiedyś.
Puszczając swoją walizkę, rzuciła się na niego, przytulając z całej siły. Objęła rękami jego tors i wtuliła głowę z przymkniętymi oczyma w jego klatkę piersiową. Stał w bezruchu kompletnie nie wiedząc co robić, jak się zachować. Zupełnie podobnie wyglądało ich.. hm.. 'pożegnanie' przed jej zniknięciem. Ona mocno go tuliła, a on stał sparaliżowany i całkowicie zaskoczony.
Kawałek się od niego odsunęła i spojrzała na niego swoimi szaro-niebieskimi ślepiami, trochę jakby posmutniała, jednak wciąż pełna nadziei .. Dotarło do niego jak bardzo mu jej brakowała. I jak bardzo się na niej zawiódł.  Nie odezwał się ani słowem, po prostu.. odebrało mu mowę.
A Radwan stwierdził, że przypadek pacjenta mogą omówić trochę później i widząc lekko napiętą sytuację, jedynie chamsko i z jego tradycyjnym, kpiącym uśmiechem rzucił w stronę kobiety:
-Oh! Co za niespodzianka, pani doktor! Jak miło wreszcie panią widzieć! Mam nadzieję, że jakże spontaniczny - tu rzucił okiem w stronę chirurga - i samotny urlop się udał. - spojrzała na niego jedynie trochę smutnym wzrokiem.. nie miała siły  denerwować się przez głupie, bezsensowne docinki ordynatora. Zignorowała go, nie odzywając się ani słowem. A Piotr, który postąpił podobnie jak ona - spojrzał na lekarza jedynie z większą pogardą niż smutkiem.
-Dobrze się z tym czujesz? -spojrzała na niego pytającym wzrokiem. -Zostawiłaś mnie, dałaś mi do zrozumienia, że nie jestem Ci potrzebny. Więc nie rozumiem co tutaj robisz. - mówił to z taką obojętnością , bez żadnych uczuć. .to był cios.. nie, strzał.. prosto w jej serce. Liczyła na choć trochę przyjemniejsze powitanie ze strony męża.. Chyba niestety się przeliczyła.. Spuściła głowę i wlepiła wzrok w podłogę, w geście poddania się i przyznania mu racji. Po chwili milczenia, odwróciła głowę w bok, aby unikną wzroku męża i ukryć lekko przeszklone oczy. Chwyciła swoją walizkę i wycofała się. Wyszła prędko ze szpitala, tak by nikt jej nie zauważył - nie miała ochoty nikomu się tłumaczyć.. Usiadła na jednej z ławek, nieco dalej od szpitalnego wejścia,  pomimo tego, że było jej cholernie zimno. I choć starała się nie płakać to i tak po jej znów smutnej twarzy, spłynęło kilka łez. Zrobiło jej się strasznie przykro. Miała wrażenie, że Piotr wypowiadając te kilka słów , patrzył się na nią wzrokiem nie, pełnym miłości i ciepła, lecz ze złością, pogardą.. jak na wroga. Gdzieś tam w jej umyśle przyszła taka myśl, że on już jej nie kocha, że uczucie, które od kilku lat budowali i starali się podtrzymać, wygasło, zostawiając za sobą jedynie szary, gęsty dym bólu....


16 komentarzy:

  1. Jejku to opowiadanie jest niesamowite! Takie emocjonalne... Na samym końcu stanęły mi świeczki w oczach... Czekam na szybkiego nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. dawaj mi tu nexta zaraz bo to jest. booskkkieee *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten Radwan jest głupi czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz po prostu fenomenalnie, czekam na więcej i mam nadzieje że dziś dodasz nexta

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie czekam na szybkiego next

    OdpowiedzUsuń
  6. najwspanialsze, najlepsze :)) /alex

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, jestem w szoku jak można pisać tak genialne opowiadania! Masz wielki talent, nie przestawaj pisać. Trafiłam na Twojego bloga wczoraj, a już muszę przyznać, że bardzo bardzo mi się podoba. Będę tu często zaglądać, uwielbiam Twoje opowiadania o Hanie i Piotrze!

    OdpowiedzUsuń
  8. Super czekam na kolejny next

    OdpowiedzUsuń
  9. Dodaj coś dziś proszę bo już nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy dodasz next

    OdpowiedzUsuń
  11. Proszę daj nexta! Nie mogę się doczekać:-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dodaj coś proszę

    OdpowiedzUsuń
  13. Dodasz dziś nexta? :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ej kiedy będzie Next?zapomniałaś juz o nas? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie martw się, nie zapomniałam;) next się tworzy, ale kiedy go dodam - nie wiem ;c

      Usuń