niedziela, 10 sierpnia 2014

historia wielkiego uczucia

Wróciłem późnym popołudniem, po ciężkim dyżurze, do domu. Po dzisiejszym dniu miałem nadzieję, że wszystko wychodzi na prostą, że relacje między nami będą już cieplejsze. Poczułem, że coś zaczęło się zmieniać, że wraca moja dawna, silna, nigdy nie poddająca się, Hana. Lecz niestety... pomyliłem się.
Wszedłem do domu, odłożyłem kluczki i telefon na półkę. Rozglądnąłem się dookoła, w mieszkaniu panował spokój. Przeszył mnie lekki strach i przeczucie, że to nie oznacza nic dobrego.
-Hana? - zawołałem, z nadzieja, że zaraz wyjdzie z kuchni i czule powita mnie z uśmiechem na twarzy.
Ale tak się nie stało. Nie tym razem.
Zobaczyłem kartkę na stole, sięgnąłem po nią. Czułem jak moje serce momentalnie przyspieszyło.
Na oślepiająco białym papierze widniało tylko jedne jedyne słowo... - "Wrócę"- w ciągu sekundy przez moją głowę przeleciało tysiące myśli. Czy to ja zawiniłem? -byłem pewien, że tak.. Co ją skłoniło do tego, aby wyjechać?-skarciłem się w duchu, tutaj odpowiedź była oczywista... Nie radziła sobie. Oboje się pogubiliśmy. Ostanie wydarzenia, problemy z założeniem rodziny. To wszystko miało nieodwracalny wpływ.
Sięgnąłem do kieszeni, wyjąłem telefon i wybrałem numer Hany. Sygnał za sygnałem, nic, cisza. Kilka razy nabiłem się na sekretarkę, ostatecznie zostawiając krótką wiadomość, aby odezwała się do mnie, że wszystko u niej w porządku. Zastanawiałem się gdzie mogła wyjechać... I skoro zostawiła mi wiadomość, że wróci... na pewno wróci.. to za ile? Poczułem w głębi siebie wielką pustkę. Pomimo tego, że między nami nie działo się ostatnio najlepiej, wciąż ją kochałem.  Z każdym dniem coraz mocniej. Wmawiałem sobie, że kryzysy w małżeństwie są rzeczą naturalną...
Od czasu jej wyjazdu moje życie wyglądało tak samo. Wszystko było takie szare, melancholijne.. smutne. Wstawałem rano, szedłem do pracy, pragnąc zostać w niej jak najdłużej, aby uniknąć samotności w domu.. Godzinami wpatrywałem się w tapetę mojego telefonu, na której była uśmiechnięta Hana. Wróciłem pamięcią do jeszcze nie tak dalekich wspomnień -  kiedy zrobiłem to zdjęcie.. Pewnego dnia, zaraz po tym jak wróciłem z konsultacji z Gdańska, wybraliśmy się na długi spacer wzdłuż Wisły. Trzymaliśmy się za ręce. A ona była szczęśliwa. Stęskniona tuliła się do mojego ramienia, a ja czułem że niczego już mi nie potrzeba, bo mam przy sobie cały mój świat.
A teraz nie mam nic.... zostało mi jedynie wpatrywać się nieustannie w jej zdjęcie, wspominać, spać w zimnym łóżku wtulony do jej pachnącej wanilią, koszulki.
Byłem wściekły. Na siebie. Jak mogłem doprowadzić do tego, że nasze relacje aż tak się ochłodziły. Ona pragnie dziecka, a ja nie mogę nic zrobić.
Cierpiała, kiedy Paula zabrała Martynkę. To był trudny czas, nie rozumieliśmy się. Oczywiście, chciałem założyć z nią rodzinę, mieć z nią dzieci.. ale własne dzieci.. Może wtedy popełniłem niewybaczalny błąd? Sam już nie wiem...
Po czasie, wszystko wydawało się wracać do normy. Czasem zdarzało się, że miała dobry nastrój, uśmiechała się. Nawet udawało mi się ją rozśmieszyć. Było widać, że rany w jej rozdartym sercu powoli się goją..
Pewnego razu wróciłem do domu wściekły. Miałem zły dzień. Coś źle poszło w pracy. Liczyłem na to, że Ona poprawi mi humor. Wszedłem do mieszkania i zobaczyłem siedzącą na łóżku Hanę ze zdjęciem USG sprzed roku. Moje nerwy nie wytrzymały. Wybuchłem. Zacząłem krzyczeć.
-Dlaczego ciągle do tego wracasz?! Po co to rozpamiętujesz?! Stało się, widocznie taki był nasz los! Ciągle tylko się nad sobą użalasz, a pomyślałaś też choć raz o mnie? -krzyczałem, a ze złości mój głos się łamał. To co wtedy powiedziałem, od dawna dusiłem w sobie. Czułem, że jej nie wystarczam, że oddala się ode mnie. Zawsze staranie się o dziecko było na pierwszym planie. Czułem się odrzucony..
Spojrzałem w jej oczy. Były strasznie smutne. Miała mokre policzki, bo pewnie wcześniej szlochała, ale teraz... Po prostu patrzyła się na mnie szarymi, lekko opuchniętymi oczami. Do dziś nie wiem dlaczego tak wybuchłem. To wszystko mnie chyba przerosło. Wyrwałem gwałtownie zdjęcie z jej dłoni i podarłem je na drobny mak. Wyszła z pokoju, zakrywając twarz, aby powstrzymać głośny szloch.  Zamknęła się w łazience, a ja usiadłem na łóżku, miałem dość, a ze złości łzawiły mi oczy. Tamten moment zmienił naszą codzienność o 180 stopni. W mieszkaniu zapadła cisza, słyszałem tylko rytmiczne tykanie zegara. Po kilkunastu minutach rozległ się głos przekręcanego klucza w drzwiach łazienki. Wyszła i udała się do kuchni, a ja czułem że nie mam ochoty z nią rozmawiać, a tym bardziej ją widzieć. Trzasnąłem drzwiami od sypialni i resztę dnia przeleżałem w łóżku. Wsłuchiwałem się jak Hana krząta się cicho po mieszkaniu i nie wiedząc kiedy, usnąłem. Czułem się jak na jawie, ale zdawałem sobie sprawę co dzieje się w okół mnie. Czułem czyiś wzrok na sobie, ale nie miałem siły aby otworzyć zaspane powieki. Znam Hanę bardzo dobrze i wiem, że nie lubi spać sama.  Zawsze mówiła, że ma koszmary. Kiedyś wyjechałem na wieś do ojca, bo miał do mnie jakąś pilną sprawę. Rozmawialiśmy przez telefon do późna w nocy, dopóki nie zasnęła. Jak później przyznała, słysząc mój głos, czuła się bezpiecznie. Teraz kiedy bardzo się pokłóciliśmy, wiedziałem że na noc zostanie w salonie. I szczerze się z tego cieszyłem, bo moja złość wciąż do końca nie opadła.
Czułem jej wzrok i jakby siedziała obok mnie. Lekko otworzyłem oczy i ujrzałem jej smutną twarz w świetle księżyca i ulicznych latarni. Była pełnia. Odwrócona w stronę okna, siedziała na brzegu łóżka.  Głowę miała spuszczoną, i pewnie gdyby się odwróciła dostrzegłbym błyszczące ślady po łzach na jej policzkach. Nie mogła spać. Zawsze miała z tym problem, gdy coś ją gnębiło. Zazwyczaj w takich momentach mocno tuliłem ją do siebie i zasypiała. Ale dziś nie miałem ochoty na nic, nawet na to żeby ją przytulić, zwłaszcza, że jej obecny stan był z mojej winy... Chciałem się wyspać, nie zwracając na nic uwagi, przekręciłem się na drugi bok i ponownie zamknąłem oczy. Chwilę później podniosła się z łóżka. Podeszła z mojej strony i delikatnie pogładziła moją dłoń. Właśnie wtedy poczułem w sercu niesamowicie silne uczucie wyrzutów sumienia. Tej nocy już nie zasnąłem.. Około 4. usłyszałem stłumione, paniczne krzyki dochodzące z salonu, a później jakby szloch. To Hana. Coś jej się śniło. Jest jedną z najbardziej delikatnych i czułych kobiet jakie znam. Jest taką osobą, która silnie ma potrzebę czuć się bezpiecznie. Bardzo doceniałem jej wrażliwość. Zawsze, gdy była między nami jakaś napięta i niemiła sytuacja i nie było mnie przy niej, źle spała.. Dziś było dokładnie tak samo, ale ja nie mogłem nic zrobić.. a właściwie nie chciałem nic zrobić.. Wtedy po raz pierwszy zachowałem się jak egoista w stosunku do swojej własnej żony. Nie poszedłem do niej, nie przytuliłem jej..
Wstałem rano dość wcześnie, bo stwierdziłem że leżenie w łóżku jest bez sensu, szczególnie wtedy gdy dopada cię bezsenność. Hany już nie było, słyszałem jak jakąś godzinę temu wyszła. Udałem się do kuchni po szklankę wody. Mój wzrok przykuł kuchenny stół, na którym znajdował się talerz ze świeżymi kanapkami, przykryty przeźroczystą, plastikową miską. Przeżyłem niemały szok. Czułem, że sumienie Hany też wdało się we znaki.. Zrobiło mi się przykro. Pomimo tego jak zachowałem się dzień wcześniej ona robi mi śniadanie... a pewnie sama nic nie zjadła.
Dochodziła godzina popołudniowa, więc wyszykowałem się i pojechałem do szpitala. Zawsze, gdy nasz dzień wyglądał podobnie.. Kiedy ja miałem na popołudnie, Hana do mnie dzwoniła, albo w wolnej chwili pisała miłosne sms'y. Dziś było inaczej.. Ani jednego telefonu, ani jednego sms'a....

C.D.N.
witam. na wstępie powiem, że nie posiadam zbytnich umiejętności pisarskich, lecz czytając różne opowiadania o Hanie i Piotrze, postanowiłam spróbować własnych sił..
cóż... mam tylko nadzieję, że spodoba Wam się mój pomysł, a za wszelkie błędy bardzo przepraszam..

n.

13 komentarzy:

  1. Hej trafiłam na twojego bloga wczoraj i muszę ci powiedzieć że jestem w szoku..Po pierwsze, że piszesz tak świetne opowiadania(liczyłam na kontynuacje poprzedniego) a po drugie, że jest ktoś kto myśli i czuje podobnie jak ja. Twoje posty są świetne, gdybyś miała ochotę pogadać to odezwij się do mnie w komentarzu. No i oczywiście czekam na next ;) Pozdrawiam K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się bardzo, że spodobał ci się mój blog, choć ja nie sądzę aby był świetny..
      bardzo Ci dziękuję, to wiele dla mnie znaczy.

      Usuń
    2. Jest naprawdę fajny ;) będziesz może kontynuować poprzednie opowiadanie, bo świetnie się zaczynało :D

      Usuń
    3. tak, postaram się w najbliższym czasie kontynuować.
      mam tyle pomysłów, że moja głowa nie nadąża.
      jeszcze raz dziękuję.
      dobrej nocy ;*

      Usuń
    4. czujesz podobnie jak ja?
      w jakim sensie? bo wiesz... ja czuje bardzo dużo......
      co się dzieje?

      Usuń
    5. Nie widzę sensu w tym że żyję ... Tak jakby ktoś zabrał mi całą chęć do życia... Boje się chociaż sama nwm czego... Też nie potrafię nawiązywać nowych znajomości.

      Usuń
    6. ja boję się przyszłości. boje się rozmawiać z ludźmi, bo wiem że skrzywdzę ich słowami. ... ciągle to robię.
      zawodzę, sprawiam ból....

      Usuń
  2. Przyznam, że samo opowiadanie jest bardzo intrygujące. Piszesz z taką łatwością i mam nadzieje, ze następne części pojawią się szybko ! ;)) A co do poprzednich postów jest mi przykro, ze nie trafiłam na tego bloga szybciej. Chciałabym się z Tobą skontaktować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że opowiadanie Ci się spodobało. postaram się wrzucić w najbliższym czasie kolejną część.
      a co do rozmowy.. boję się. nie potrafię nawiązywać nowych kontaktów... nie potrafię..
      bardzo Ci dziękuję za miłe słowa.

      Usuń
    2. czy nadal chcesz się ze mną skontaktować..?

      Usuń
  3. bardzo intrygujące i ciekawie napisane opowiadanie,
    mam nadzięję, że będzie jego kontynuacja? :)

    OdpowiedzUsuń