Szła korytarzem myśląc o wczorajszym wieczorze, jej
wściekły mąż z twarzą damskiego boksera.. jego mocny ucisk na jej ramieniu,
myśląc o tym pogładziła się po obolałym miejscu, przymknęła oczy i zasyczała, właściwie
to zaczęła się już przyzwyczajać do swojego szarego życia.. które jeszcze tak
nie dawno było kolorowe.. co dzień wracając do domu było to samo.. ból,
cierpienie, jego satysfakcja nad przewagą.. Zawsze jak coś szło nie po jego
myśli musiał wyżywać się na niej. Nie wierzyła już w prawdziwą miłość –
psychicznie chory mąż, który już nigdy nie obdaruje jej prawdziwym uczuciem… i
on… na którym tak bardzo się zawiodła, który opuścił ją w tym najgorszym
momencie.. który poddał się aby dalej o nią walczyć.. Bała się swojego męża...
Marzyła o tym aby jej koszmarne życie się już skończyło.. Idąc tak przez
korytarz nie zauważyła postaci która z tęsknotą jej się przygląda.. nie wie ile
na nią patrzył, ale z jego wzroku można było wyczytać niepokój.. Blada, wychudzona,
wyglądała jak cień swojego ciała… przyglądał się jej z uwagą i troską.. Chciał
dowiedzieć się co się stało, ale w tym czasie szybko się odwróciła w przeciwną
stronę i poszła do swojego gabinetu.. Tam rozpłakała się na dobre.. puściły jej
nerwy.. tego było już za wiele.. była w kiepskim stanie.. cierpiała.. powoli
się uspokoiła, po tym jak wróciły do niej wszystkie bolesne wspomnienia, nie
była w stanie myśleć, a co dopiero pracować.. otarła łzy, poprawiła makijaż i
ruszyła w stronę gabinetu dyrektora..
On cały czas o niej myślał.. o jej załzawionych
oczach, smutnym wyrazie twarzy, wychudzonej sylwetce… Musiał z nią porozmawiać,
już długo nie mieli do tego okazji.. choć nie byli już razem od dłuższego czasu
ona dalej była w jego sercu.. ona była tą jedyną.. kochaną.. najpiękniejszą…
tęsknił i martwił się o nią każdego dnia, nie móc być przy niej.. chronić ją..
za niedługo kończył dyżur, postanowił poczekać na nią przed szpitalem.. Ona
zwolniła się dziś wcześniej z pracy,
musiała ochłonąć, pomyśleć.. uporać się ze wspomnieniami.. nie chciała jechać
do domu.. jej mąż tam był i znów by ja pobił.. czasami w głębi duszy pragnęła
aby ją zabił.. nie miała dla kogo żyć.. straciła wszystkie najważniejsze dla
niej osoby.. nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.. długo siedziała w samochodzie
myślą i szlochając cicho.. postanowiła że wróci wcześniej do domu.. ii będzie
tak jak zawsze.. taki był jej los… musiała się z nim pogodzić.. po drodze
bolało ją całe ramię od prowadzenia auta, z trudem dojechała pod blok.. weszła
do budynku.. zapomniała kluczy… dziś rano z hukiem wyrzucił ją za drzwi..
zadzwoniła dzwonkiem.. jej mąż spał.. obudziła go.. z wielką złością jej otworzył.. wymierzył jej
silny cios w policzek.. ona nie miała już energii aby otrzymać się na nogach.. upadła.
Pojedyncze kropelki ciepłej krwi spływały ciurkiem na podłogę.. przywitała ją
szara rzeczywistość…
On właśnie skończył pracę, wyszedł ze szpitala,
ruszył w kierunku jej mieszkania..
Nie przejął się tym że leży bez ruchu, osłabiona i
że cieknie jej strużka ciemnobordowej krwi z nosa i rozciętej wargi.. kopnął ją
jeszcze raz.. i znów… podkuliła się.. łapiąc się za kolana, by móc zasłonić się
od mocnych ciosów.. była przyzwyczajona do bólu.. nie miała siły się bronić,
ulegała przy każdej próbie.. kopną ją ostatni raz, przykucnął przy jej głowie..
wydawała z siebie ciche jęki cierpienia.. i przeraźliwego bólu.. oczy
wypełnione lękiem i strachem.. złapał ją jedną ręką za twarz i lekko podniósł
grożąc i wyzywając ją… rzucił jej głową o ziemie i wyszedł.. zadławiła się
krwią.. próbowała się podnieść, ale jakikolwiek ruch sprawiał jej ogromny ból..
osunęła się z bezsilności.. czując jak powoli zasypia..
On zaparkował samochód na jej parkingu, przez szybę
zobaczył wściekłego mężczyznę wychodzącego z jej klatki.. od razu go poznał..
to był jej mąż.. wysiadł z auta, nie zauważył go, szybkim krokiem wszedł do
budynku.. dzwonił dzwonkiem i walił pięściami w drzwi, ale bez skutku.. stał
jeszcze przez moment, aż w końcu zdecydował się i nacisną klamkę od drzwi… zdziwił
się bardzo, bo drzwi były otwarte.. wszedł do środka i zamarł.. jej kruche
ciało leżało na podłodze tuż przy drzwiach.. rzucił się do niej.. ukucnął..
zaczął do niej mówić.. delikatnie gładził jej czerwony policzek.. pod powiekami
czuł łzy.. jak mógł pozwolić na to aby cokolwiek jej się stało.. przez łzy i
strach cicho wyszeptała jego imię.. myślała że już jest w tym drugim świecie. Gdzie
wszystko jest lepsze.. gdzie spełniają się marzenia.. miała nadzieje że jej się
właśnie spełniło.. ale dopiero gdy poczuła przeraźliwy ból zrozumiała że się
myliła.. głaskał ją nerwowo po włosach, twarzy, nie mogąc uwierzyć w całą tą
sytuację.. ścierał jej wilgotną krew z rany..pomógł jej się podnieść ,
delikatnie położył ją na kanapie w
salonie.. cały czas do niej mówił.. żeby tylko nie zasnęła.. mówił do niej
przez łzy.. okrył ją kocem.. trzęsła się, ale raczej nie z zimna lecz ze
strachu.. trzymał ja za ręce.. ukucnął przy kanapie, nie puszczając jej rąk..
oparł głowę o jej ramię.. czuł jak dalej drży.. jedną ręką gładził ją po
włosach, drugą kurczowo trzymał jej dłoń.. uspokoiła się.. nie miała siły się
ruszyć.. jej oddech się wyrównał.. teraz pochlipywała cicho, przytulając się do
poduszki.. przybliżył się do niej.. chciał aby wiedziała że jest przy niej..
oparł czoło o jej czerwony, rozpalony policzek.. mówił do niej że jest
bezpieczna, że już nigdy jej nie zostawi.. ona teraz zapomniała o przeszłości..
nie myślała jak ją wtedy potraktował..
że ją opuścił.. chciała się teraz po prostu przytulić i poczuć bezpiecznie… gładził
jej mokry od łez policzek końcówką swojego nosa.. była cała obolała.. oparzył
ją.. miała kilkanaście siniaków na całym ciele.. naciskał na jej brzuch,
syczała a łzy samoistnie spływały jej po policzku.. opatrzył ranę na wardze..
przyniósł chusteczki i pościerał ślady krwi z jej twarzy.. gry to robił,
przyglądała mu się.. myślała dlaczego przyjechał.. ale zjawił się dla nie w
odpowiednim czasie.. udało jej się podnieść, usiadła, jej ręce dalej się
trzęsły.. przysiadł się do niej.. widząc jej stan, delikatnie położył rękę na
jej bliższym ramieniu, po czym powędrowała tak że ją obiją.. ona widząc ten
ruch szybko się w niego wtuliła.. chyba zbyt gwałtownie, bo syknęła z bólu..
przytuliła się do jego klatki piersiowej.. ogrzał jej zimne dłonie.. głowę opierała
o jego policzek.. jego krótki zarost drapał ją po czole.. położyła rękę na jego
brzuchu.. pierwszy raz, od dłuższego czasu, poczuła się bezpiecznie..
![]() |
| jego delikatny i czuły dotyk, ukoił rany, a ból nie nasilał się |

Czemu nie kontynuujesz tego opowiadanka? Zapowiada sie na prawdę na świetne
OdpowiedzUsuń